Zdecydowałam się dodać kolejny
rozdział. Proszę was o 3 komentarze tak jak poprzednio, ale coś wtedy
nie wyszło. Jeśli wam się nie podoba moje opowiadanie to napiszcie.
Usunę bloga i będzie po problemie.
(Kilka godzin później)
***Gabi***
- Jak ją zobaczę to ją zabiję- powiedziałam wciekła.-
Kurwa nie odbiera telefonów, nie pojawia się w szkole no to kurwa jak mam nie
być wściekła! Mogła by dać znać chociaż, że żyje.
- No już uspokój się- uspokajała mnie Neri.
- Jak kurwa mam być spokojna jak przez prawie cały dzień
się o nią martwię, wydzwaniam 500 razy na telefon i nic!- Krzyknęłam aż
podskoczyła.
Weszłyśmy do naszego apartamentu. Od razu skierowałam się
do pokoju Hany. Otworzyłam drzwi i krzyknęłam na śpiącą przyjaciółkę.
- Do jasnej cholery wstawaj masz mi coś do wytłumaczenia!
- Co się tak drzesz?- Zapytała zaspana Hana.
- Kurwa jak mam się nie drzeć jak nie odbierasz ode mnie
telefonu, ani się nie pojawiasz w szkole?!- Wrzeszczałam.
- No to jak miałam się w szkole pojawić z takimi
oczami?!- Krzyknęła teraz ona wstając z trudem z łóżka.
- Co mnie obchodzą twoje oczy!- Krzyknęłam.
- Jak miałam przyjść do szkoły kiedy dowiedziałam się, że
mój chłopak mnie rzucił i spotykał się z moją matką już od kilku ładnych
miesięcy?!- Łzy popłynęły jej po policzkach.- Myślisz, że to jest takie fajne!
Moje życie już nie ma dla mnie znaczenia!
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ją uprzedziłam.
-
Przytuliłam ją a ona płakała. Stałyśmy tak przez chwilę.
***Hana***
Położyłam się z powrotem na
łóżku. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Obudziłam się z wielkim krzykiem.
- Matko Hana nic ci nie jest?-
Zapytała Alicja wchodząc do mojego pokoju.
Popatrzyłam na nią ze strachem
w oczach.
- Jezu Hana!- Krzyknęła.- Co
się stało?
Ten człowiek, którego
widziałam w parku. Zaczął znowu nawiedzać mnie w śnie. Szum wody cały czas
słyszałam w uszach. Rozryczałam się i pobiegłam szybko do łazienki.
- Hana!- Krzyczała Alicja.- Otwórz te cholerne
drzwi!
Nie zauważyłam, że zamknęłam
za sobą drzwi na klucz. Siedziałam na podłodze i szlochałam w ręcznik.
- Hana!- Krzyknęła znowu Ala.
Po chwili usłyszałam
trzaśnięcie drzwiami. Zostałam sama w mieszkaniu i zamkniętej łazience. Sen,
który teraz dawał o sobie znać, był przerażający. Ciemność. Słyszane często
głosy, których się nie da zapomnieć, twarze, które rzadko się pokazywały i
jakieś stary zapuszczony dom, który mógł w każdej chwili się zawalić. Krew i
szum wody. Strach przezwyciężył moją, do teraz ukrywaną, odwagę.
- Hana!- Krzyknęła
rozpaczliwie Alicja, która jakimś cudem wtargnęła do środka.
Przytuliła mnie i pomogła
podnieść z podłogi. Nogi miałam jak z waty, więc jak na chwilę mnie puściła to
od razu zsuwałam się na ziemię. Zapytałam:
- G- gdzie jest Gabi i reszta?
- Poszły do sklepu-
wytłumaczyła.
- J- jak tu weszłaś?-
Zapytałam tracąc powoli oddech.
- Mam swoje sposoby-
powiedziała i szybko mnie podniosła z podłogi.
- L- lepiej i- idź m- mi p- po
i- i- inh- inhalator- mówiłam prawie nie oddychając.
- Matko Boska, Hana!-
Krzyknęła Alicja.
Wyszła szybko z łazienki.
- POMOCY!!!- Krzyczała głośno.
- Co się dzieje?- Zapytał
znany mi już gdzieś głos.
- Moja przyjaciółka traci
przytomność- mówiła panicznie- ma atak astmy, a jej inhalator gdzieś wcięło
pomóż.
***Zelo***
- POMOCY!!!- Krzyczała jakaś dziewczyna.
Wybiegłem szybko z mieszkania i zapytałem:
- Co się dzieje?
- Moja przyjaciółka traci przytomność- mówiła wpadając w
panikę- ma atak astmy, a jej inhalator gdzieś wcięło pomóż.
- Ja się nie znam na pierwszej pomocy- powiedział- ale czekaj
zawołam kolegę on na pewno pomoże.
Pobiegłem szybko obudzić DaeHyun' a.
- Wstawaj!- Krzyknąłem.
- C- co?- Zapytał.- Co się dzieje?
- Musisz pomóc takiej jednej dziewczynie- powiedziałem-
ma atak astmy!
- Gdzie ona jest?- Zapytał zaspany.
- W mieszkaniu obok- powiedziałem.
- To czego wcześniej nic nie powiedziałeś!- Krzyknął.
W tym momencie skapnąłem się, że to była jedna z tych
Europejek. Szybko podążyłem za głównym wokalistą.
***DaeHyun***
Wystrzeliłem jak torpeda z mieszkania. Czarnowłosa
dziewczyna szybko zaprowadziła mnie do już prawie nieprzytomnej dziewczyny.
- Zelo!!!- Ryknąłem. - Przynieś jej torebkę szybko!
W ciągu pół minuty zjawił się z torebką dziewczyny.
Szybko wygrzebałem z niej inhalator, czy jak to się tam nazywa, włożyłem sprzęt
do jej ust i nacisnąłem u góry. Po chwili dziewczyna była bardziej przytomna.
- Hana słyszysz mnie?- Zapytałem miękko.
Kiwnęła głową, ale zamykała oczy.
- Hej- powiedziałem- nie zamykaj oczu i oddychaj
spokojnie. Patrz się na mnie i nie zamykaj oczu.
Dziewczyna posłuchała mnie i patrzyła mi się w oczy. Hana
użyła jeszcze raz inhalatora.
- Lepiej?- Zapytałem.
- T- tak- wydusiła.- Dziękuję.
Uśmiechnąłem się, odwróciłem się mówiąc:
- Poradzicie sobie...?
Zatkało mnie. Maknae i dziewczyna w czarnych włosach
gdzieś się ulotnili.
- No pięknie- mruknąłem.
- C- co się s- stało?- Zapytała Hana.
- JoonHong i twoja koleżanka się gdzieś ulotnili-
wytłumaczyłem.
- N- no fajnie- mruknęła cicho dziewczyna.
- Dasz rade wstać?- Zapytałem.
Kiwnęła głową i próbowała podnieść się. Za każdym razem
gdy już kucnęła leciała do tyłu i siadała na podłodze.
- Chodź- powiedziałem i podszedłem do niej.
- Dzięki- uśmiechnęła się słabo i złapała się mojej ręki.
Gdy się uniosła (a raczej ja to za nią zrobiłem) złapałem
ją w talii.
- Hmm...- zastanowiła się dziewczyna- chodźmy do kuchni.
- Ok- wydusiłem i poszliśmy do kuchni.
Trzymałem Hane mocno, żeby nie upadła. Posadziłem ją na
krześle i zapytałem:
- Co do picia?
- Przecież sama mogę zrobić- powiedziała i próbowała
zejść z wysokiego krzesła.
- Hej, hej, hej- powtórzyłem- gdzie się wybierasz?
- No zrobić coś do picia sobie i tobie- mówiła.
- Siedź- rozkazałem- ja to zrobię tylko powiedz mi gdzie
co masz.
- Hmm...- zamyśliła się- jesteś strasznie uparty.
Uśmiechnąłem się.
- Wiem o tym- przyznałem.
- Ale nie martw się- mówiła- nie jesteś sam.
Uśmiechnąłem się szerzej.
***Hana***
- Czyżbyś mówiła o sobie?- Zapytał.
- Pewnie- wymusiłam słaby uśmiech- jestem najbardziej
uparta z dziewczyn i w rodzinie też.
Na myśl o rodzinie i matce, i o tym co się stało, wzięło
mnie z powrotem na płacz. Próbowałam powstrzymać napływające łzy. Lecz na
próżno. Po chwili wydostały się spod jednej powieki i popłynęły po policzku.
- No więc gdzie masz te kubki?- Zapytał uśmiechnięty
DaeHyun.
- W szafce na górze tej nad mikrofalówką, a czekoladę,
kawę i takie tam w szafce obok tej jednodrzwiowej- wytłumaczyłam odwracając
głowę w inną stronę, żeby nie zauważył spływających łez.
- No, a co chcesz się napić?- Zapytał ponownie.
- Czekoladę- powiedziałam- przepraszam cię na chwilę, ale
muszę wyjść.
- Dasz radę?- Zapytał szybko podchodząc do mnie.
- Tak, tak- stwierdziłam.
Ruszyłam powoli do drzwi. Nogi robiły mi się jak z waty.
Doszłam i chwyciłam sie klamki, żeby nie upaść. Drzwi jednak się otworzyły i
spadłam na ziemię.
- Kurwa!- Krzyknęłam.
- Hana nic ci nie jest?- zapytał zmartwiony chłopak
podchodząc do mnie.
- N- nic- powiedziałam.
Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
- Hej- powiedział miękko DaeHyun.
Kucnął przy mnie i zapytał:
- Co się stało?
- N- nie c- chce o t- tym-m m- mówić-ryczałam.
- Chodź tutaj- przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
Siedzieliśmy tak przez chwilę. Gdy się uspokoiłam
powiedział:
- Chodź napijemy się gorącej czekolady i pogadamy. Ok?
- Dobra- odpowiedziałam i zaczęłam wstawać.
- Chwila dziewczyno- zatrzymał mnie.
- Co?- Zapytałam zdziwiona.
- Ja cię podniosę- zakomunikował.
- Ale...- zaczęłam.
- Żadne ale- powiedział.
Podał mi rękę i przytrzymał mocno, a drugą złapał mnie w
talii i podniósł. Poprowadził mnie do krzesła i pomógł usiąść.
- No to teraz patrz na mistrza gorącej czekolady-
uśmiechnął się i zaczął się wydurniać.
Pierwszy raz od dzisiejszego ranka zaczęłam się normalnie
śmiać. Zapomniałam na chwilę o całych wydarzeniach dzisiejszego dnia. Wypiliśmy
czekoladę i główny wokalista powiedział:
- No to ja pozmywam teraz te naczynia...- nie pozwoliłam
mu dokończyć.
- Ale...- teraz od mi nie pozwolił.
- Żadne mi tu ale- powiedział stanowczo- a ty ładnie
poczekasz tutaj.
- Ehh...- westchnęłam- jesteś bardziej uparty niż ja.
- Ktoś w końcu musi być- stwierdził.
Uśmiechnął się tylko i pozbierał brudne naczynia. Oparłam
głowę o rękę i patrzyłam jak szybko pucuje naczynia. W pewnym momencie obraz mi
się zlał i odleciałam w sen.
***DaeHyun***
Skończyłem myć naczynia i wytarłem ręce w ścierkę.
Odwróciłem się i zobaczyłem śpiącą dziewczynę na blacie. Uśmiechnąłem się sam
do siebie. Powoli zaczynałem brać Hanę na ręce. W pewnym momencie dziewczyna
napięła mięśnie i wbiła boleśnie w moje ciało paznokcie. Posadziłem ją z
powrotem. Otworzyła szeroko oczy i zahamowała krzyk. Patrzyła na mnie ze
strachem i łzami w oczach.
- Co się stało?- Zapytałem.
Europejce popłynęły znowu łzy po policzkach. Przytuliłem
ją, a ona wdzięcznie wtuliła się w moje ciało. Przytulaliśmy się przez jakąś
chwilę, a ona płakała. Po chwili się odsunęła i powiedziała:
- Przepraszam.
- Nie- pokręciłem głową.
- Odkupię ci koszulkę, bo masz całą brudną przeze mnie-
rzekła.
- Nie trzeba- powiedziałem.- Co się stało?
Odwróciła głowę w bok i spojrzała za okno.
- M- miałam taki przykry sen- zaczęła- ale nie chce o tym
mówić.
- Dobrze- powiedziałem.- Jesteś bardzo zmęczona.
- N- nie jest źle- stwierdziła.
- Idź się połóż spać...- przerwała mi.
- Nie- powiedziała szybko.
- Idź, a ja oddam klucz twoim koleżanką- popatrzyła się
na mnie.
- Może i masz racje- westchnęła.
- Ja zawsze mam racje- uśmiechnąłem się lekko.
***Alicja***
- Więc...- zaczął nieśmiało Zelo- jak masz na imię?
- Jestem Alicja- wyciągnęłam do niego rękę.
Uścisnął lekko i powiedział:
- Ja jestem Zelo.
- No to gdzie idziemy?- Zapytałam wychodząc równocześnie
z windy co maknae.
Przepuścił mnie pierwszą i zaczął mówić:
- Jest tu niedaleko taka knajpka czy jak to się mówi.
Może się tam wybierzemy?
- Ok- uśmiechnęłam się- bardzo chętnie.
Wyszliśmy z hotelu i poszłam za młodym raperem.
- To ile masz lat?- Zapytałam choć bardzo dobrze
wiedziałam.
- Ha, ha- zaśmiał się.- 17 a ty?
- 17- powiedziałam.- Ale na koreańskie to 18.
- Widziałem cię kilka razy w szkole- przypominał sobie-
ale dość dużo razy mnie nie było.
Uśmiechnął się lekko.
- Ehh- westchnęłam.
- Ciekawe jak się czuje już twoja koleżanka- zastanawiał
się- ale DaeHyun dobrze się nią zaopiekuje.
- Hmmm?
- No mówiłem, że DaeHyun dobrze zaopiekuje się twoją
koleżanką- powtórzył.
- To on jest taki opiekuńczy?- Zapytałam ciekawa.
- Ha, ha- zaśmiał się ironicznie, ale słodko- zależy dla
kogo.
- To znaczy?- Dopytywałam.
- Proszę nie mów tego nikomu- popatrzył się błagalnym
wzrokiem.
- No dobrze- uśmiechnęłam się- potrafię dochować
tajemnicy.
Uśmiechnął się.
- Bo DaeHyun' owi podoba się twoja koleżanka Hana-
zwierzył się.- Ale proszę nie mów tego nikomu, bo on mnie zabije.
- Dobrze nie powiem- powiedziałam.
"O matko, Hana padnie jak się dowie"-
pomyślałam.- "Ale nie, obiecałam. Nie mogę powiedzieć".
- No to gdzie jest ten bar, czy knajpka?- Zapytałam.
- No już nie daleko- powiedział.- Chodźmy.
Wziął mnie za rękę i pociągnął.
***Hana***
Chodź DaeHyun kazał mi iść spać to nie zasnęłam. Nie
chciałam i nie mogłam. Leżałam z otwartymi oczami i wsłuchiwałam się w ciszę.
Dziewczyny dalej nie wracały. Byłam sama w mieszkaniu. Po chwili męczącej ciszy
zadzwonił mi telefon. Wstałam i wygrzebałam go z samego dołu torebki. Dzwoniła
Nathalie:
- Słucham?- Powiedziałam do słuchawki.
- Hej- powiedziała.- Jak się czujesz?
Pociągnęłam nosem.
- Mogłoby być lepiej- wzruszyłam ramionami.
Łzy zaczęły mi lecieć po policzkach. Porozmawiałam
jeszcze chwilę z Nath i poszłam się położyć. Jednak zaraz wstałam i poszłam
chwiejnie do łazienki. Ledwo trzymałam się na nogach. Nalałam sobie ciepłej
wody do wanny i powoli weszłam ocieplając zimne ciało.
- Tego mi jak na razie było trzeba- mruknęłam do siebie.
Szybko się wykąpałam i wyszłam powoli z łazienki, jednak
po chwili wróciłam. Wyszorowałam porządnie zęby i wracałam do swojego pokoju.
Ledwo doszłam do łóżka, a nogi pode mną się ugięły. Podparłam się na drżących
rękach, lecz to nic nie dało. Rozryczałam się na podłodze i tak zasnęłam.
Obudziłam się z wielkim strachem. Znowu ten okropny sen. Poczołgałam się do
łazienki. Wybuchłam wielkim szlochem. Ryczałam tak aż znowu padłam. Obudził
mnie krzyk którejś z dziewczyn:
- Matko pomóżcie!!!
Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą pochylającą się
Neri.
- Hana!- Krzyknęła spanikowana.
- C- co się dz- dzieje- e- zdołałam zdobyć się tylko na
szept.
- Co się stało?- Zapytała zmartwiona.
Opowiedziałam wszystkim dziewczynom powoli co się stało.
Mówiłam szeptem, bo żaden dźwięk nie chciał mi się wydostać z gardła. Ominęłam
sen, bo na pewno nie chciały go słuchać. Dziewczyny pomogły mi wyjść z łazienki
i trochę się ogarnąć. Poszłam do szkoły w gorszym stanie niż się spodziewałam.
Na przerwach chodziłam jak zombi, a na lekcjach byłam cały czas nieobecna.
Ciągle rysowałam jakieś rysunki i zawsze wychodziły dziewczyny z zawiązanymi
oczami w jakiejś rozpadającej się chacie całe we krwi, albo dziewczyny
spadające do wody, które są związane i nie mają jak się uratować. Wszystkie
obrazki przedstawiały mnie. Każdy rysunek jaki stworzyłam wylądował w koszu.
Siedziałam teraz sama na przerwie i czekałam na lekcje. Oparłam głowę o ścianę
i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam swoje imię:
- Hana.
Otworzyłam oczy i przed sobą zobaczyłam DaeHyun' a.
- Hej- szepnęłam.
- Jak się czujesz?- Zapytał siadając obok mnie.
Popatrzyłam się na niego i odpowiedziałam:
- Tak jak widać.
- Nie dasz rady mówić?- Zapytał.
Kiwnęłam głową.
- Ale to tylko pewnie tak na chwilę- szepnęłam.
Porozglądałam się po korytarzu. Wszyscy uczniowie gapili
się na nas. Odwróciłam głowę w stronę DaeHyun' a.
- Co to jest?- Zapytał znowu wskazując jeden z moich
obrazków, którego nie wyrzuciłam.
Zmięłam szybko i wyrzuciłam do kosza, który był zaraz
obok mojego krzesła.
- Dlaczego wyrzuciłaś?- Dopytywał.
- Przepraszam cię- szepnęłam- ale nie chce jak na razie o
tym mówić.
- Dobrze nie ma sprawy- uśmiechnął się.
- Dzięki- powiedziałam.
Przez chwilę trwała niezręczna cisza, którą przerwał
główny wokalista:
- Ile dzisiaj masz lekcji?
- Hmm... chyba 8, ale zwalniam się, bo nie wytrzymam już
dłużej- odpowiedziałam.
- Czyli po której wyjdziesz?- Zapytał.
- Po tej lekcji- wytłumaczyłam.
- No dobrze - powiedział.
W tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Muszę już iść- szepnęłam.- Pa.
- Pa.
Ruszyłam powoli i chwiejnie do klasy. Siadłam w ławce
obok okna. Byłam sama z dziewczyn w tej klasie. Każda była osobno. Nauczycielka
wywołała moje imię. Podniosłam rękę i powiedziałam cicho:
- Jestem.
Myślami byłam cały czas przy tym okropnym śnie, który
nawiedzał mnie coraz częściej. Nasze życie to cykl obrazów. Migają przed nami
jak miasta na autostradzie. Niektóre wydarzenia nas oszałamiają, czujemy wtedy,
że ta chwila jest czymś więcej niż tylko obrazkiem. Wiem, że ta chwila, każda
jej część zostanie w pamięci na zawsze. Każda chwila, każdy ten czas, który
przeżyłam kiedy byłam w gimnazjum, zapamiętałam i zapamiętam do końca życia.
Znowu zaczęłam coś rysować na kartce. "Jak wyjdzie to samo co przedtem to
się zabiję!"- warknęłam w myślach. Na kartce zaczął powstawać człowiek.
Pod koniec lekcji zauważyłam, że tym razem to nie jestem ja. Jeszcze bardziej
się skupiłam na rysunku. Skończyłam rysunek z końcem lekcji. Przyglądnęłam się
i wytrzeszczyłam oczy.
- To jest...- szepnęłam.
"Narysowałam DaeHyun' a!!!"- Krzyknęłam w
myślach. Szybko schowałam rysunek do torebki i wyszłam z klasy. Poszłam się
pożegnać z koleżankami i wyszłam ze szkoły. Na parkingu stał gdzieś widziany mi
już samochód. Czarna audica A6. Ciarki po plecach mi przeszły. Wiedziałam, że
taki samochód może sprawić mi wiele kłopotów. Przeszłam obok auta i szybko, ale
chwiejnie ruszyłam na przystanek. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i kroki za
mną. Nie musiałam się bać, bo w koło było pełno ludzi, ale to nie dawało mi
dużego bezpieczeństwa. Dla uspokojenia siebie ruszyłam jeszcze szybciej, ale
nogi mi się plątały. Kroki za mną też przyspieszyły. Odwróciłam się i
zobaczyłam byłego wspólnika ojca. Uśmiechnął się złośliwie i przyspieszył. Złapał
mnie za rękę i próbował odciągnąć na bok. Ostatkiem sił uderzyłam go mocno
pięścią w nos i szybko uciekłam do nadjeżdżającego mojego autobusu. Za sobą
jeszcze słyszałam krzyk mężczyzny:
- Ty suko!!! I tak cię dorwę! Słyszysz! Ciebie i twojego
tatusia!!!
Ledwo trzymając się na nogach kupiłam bilet i usiadłam na
wolnym krześle. Roztrzęsłam się mimo, że było strasznie gorąco. Rozryczałam
się. Wyszłam z autobusu i poszłam do hotelu.
Odźwierny otworzył mi drzwi i zapytał:
- Dobrze się pani czuje?
Kiwnęłam głową i weszłam do środka. Starałam się nie
zwracać na siebie uwagi. Więc na chwiejnych nogach szybko ruszyłam do windy.
***DaeHyun***
- Nareszcie- powiedziałem do JongUp' a.
- Co?- Zapytał zdziwiony.
- Do domciu- ucieszyłem się.
- Aż tak zamierzasz mnie dzisiaj wykorzystywać?- Zapytał
znowu.
Popatrzyłem się na niego i zapytałem teraz ja:
- Dlaczego ty się ciągle uśmiechasz?
Uśmiechnął się.
- Bo uśmiech przedłuża życie o 3 minuty- odpowiedział
główny tancerz i się zaśmiał.
- Dziwny jesteś- powiedziałem i wszedłem do hotelu.
- A tam co się dzieje?- Zapytał JongUp.
Przypatrzyłem się. Na podłodze leżała jakaś osoba, a
wokół niej pełno ludu. Podszedłem i zakomunikowałem:
- Proszę się odsunąć, przecież jej teraz więcej powietrza
trzeba, a wy jej go zabieracie.
W tym momencie popatrzyłem się na leżącego bagażowego.
- Co się stało?- Zapytałem jednego z ludzi.
- W momencie padł na podłogę- odpowiedział mi ktoś z
tłumu.
- Dzwońcie po karetkę- zakomunikowałem.
Zacząłem sobie przypominać co trzeba robić w takich
sytuacjach.
- Halo słyszy mnie pan?- Potrząsnąłem lekko mężczyzną.
Poruszył się trochę.
- Więc jest przytomny- mruknąłem pod nosem.
Ułożyłem go w pozycji bezpiecznej i powiedziałem ludziom:
- Jak przyjedzie karetka to niech wezmą go do szpitala na
badania.
- Ma pan racje- powiedział jeden z ludzi.
- JongUp- zwróciłem się do niego- chodźmy do siebie.
Przytaknął i ruszyliśmy do windy. Wyjechaliśmy na nasze
piętro i skierowaliśmy się do naszego mieszkania. Jednak coś mnie zatrzymało
koło apartamentu naszych sąsiadek Europejek. Czułem jakieś wypieki.
- Nie masz przypadkiem czegoś do załatwienia?- Zapytałem.
- Hmmm...- zamyślił się.- Z tego co wiem to nie.
- A mógłbyś wyjść z domu na kilka godzin?- Zapytałem ponownie.
- Chcesz ją zaprosić.- Stwierdził.
Kiwnąłem głową.
- No to chata jest twoja- uśmiechnął się- cała do twojej
dyspozycji.
Przy windzie się zatrzymał i powiedział na odchodnym:
- Tylko niczego nie nabrój- wyszczerzył się i zniknął w
windzie.
Wziąłem głęboki oddech i zadzwoniłem do drzwi Europejek.
- Tak?- Zapytała Hana odwracając się dopiero teraz
przodem do mnie.- O!
- Yyy... Cześć- wydusiłem.- No... więc... przyjdziesz...
na chwilę..., że do mnie?
Zaśmiała się ledwo słyszalnie.
- A poczekasz chwilę?- Zapytała szeptem.
- Pewnie- uśmiechnąłem się.
- No to zaraz przyjdę- powiedziała i zamknęła drzwi.
Uśmiechnąłem się do siebie i wszedłem do swojego
mieszkania. Po chwili przyszła z ciasteczkami, niedawno upieczonymi.
- No to zapraszam- pokazałem ręką pokój, do którego miała
się udać.
Włożyłem ciasteczka do miski i przyniosłem filmy, głównie
horrory.
- Hmm to co oglądamy?- Zapytałem.
- Czy to wszystkie są horrory?- Zapytała teraz ona.
- Nie- odpowiedziałem- jest tam kilka bajek.
- Ooo- uśmiechnęła się.- No to wyszukaj mi tam jakąś
bajkę.
Zaczęliśmy oglądać "Epokę lodowcową". Śmialiśmy
się przy tym jak dzieci. Hana już nie dawała rady. Po skończeniu filmu
animowanego rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Zupełnie jak dobrzy znajomi,
ale ja chciałem coś więcej niż tylko znajomość...
Nie usuwaj! Twoje opowiadanie mi się bardzo podoba. A ten rozdział no, cudowny^^ Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńPopieram w 100 % . Tak dalej :*
OdpowiedzUsuńZaje.biste *.* masz talent dziewczyno.!!!! :D huehue...;3 kocham , kocham , kocham Twoje opowiadania...idę czytać dalej ^^
OdpowiedzUsuń