Po kolejnej przerwie powracam ;) Mam nadzieje, że się spodoba ;) piszcie śmiało w komentarzach swoją opinie ;)
Po co istnieje takie święto jak
walentynki? Czy ludzie kochają się tylko w ten jeden dzień w roku czy cały
czas? Nie rozumie tych wszystkich ludzi może dlatego, że dla mnie to „święto”
jest najgorszym wspomnieniem z poprzedniego roku. Wtedy mój ojciec został
śmiertelnie postrzelony. Pracował on w policji i już od dłuższego czasu mieli
problem z jakimś gangiem, których było tutaj dużo. I właśnie 14 lutego
postrzelili go na moich oczach. Ochronił mnie swoim ciałem. Musiałam się
przeprowadzić z matką do centrum Seulu. Dostałyśmy też ochronę. Długo chodziłam
na terapię do psychologa. Od tamtego czasu jestem zamknięta w sobie i nie
przywiązuje się do ludzi, bo wiem, że może ich zabraknąć w każdej chwili.
Właśnie jechałam z matką na
grób taty. Po paru minutach wysiadłyśmy z samochodu i w ciszy szłyśmy po
ścieżce. Z naprzeciwka szło sześciu elegancko ubranych facetów. Jednak dwóch znacznie
się wyróżniało. Pierwszy z tej dwójki, było widać, że jest starszy od tego
drugiego, miał blond włosy, szary garnitur i białą koszule oraz na to wszystko
czarną kurtkę. Wyglądał bardzo poważnie. Zaś drugi był młodszy i miał rude
włosy, a oczy pomalowane eyelinerem, co dodawało mu uroku. Szary garnitur
idealnie na nim leżał, do tego miał białą koszule i czarny krawat. Obydwaj byli
do siebie podobni. W pewnym momencie rudy chłopak popatrzył się na mnie. Zadrżałam.
Lekko uniósł kąciki ust jednak szybko spoważniał i poszedł dalej. Okej to było
dziwne. Doszłyśmy do grobu ojca. Usiadłam na ławce razem z matką i westchnęłam
głośno. Obrazy z tamtego roku mignęły mi przed oczami, a w nich od razu
pojawiły się łzy. To we mnie celowali. To ja miałam zginąć. Więc dlaczego mnie
ochroniłeś?! Pytam się dlaczego?! Całe policzki miałam mokre od łez. Szybkim
ruchem wytarłam je i położyłam kwiaty przy grobie. Chwilę później już
siedziałyśmy w samochodzie i wracałyśmy do domu.
Parę tygodni później zaczęłam
ponownie chodzić na zajęcia jazdy konnej. Miałam długą przerwę, ale nie miałam
problemu z wejściem na konia i już po chwili pędziłam, po dobrze mi znanej,
polanie. W pewnym momencie coś, a raczej ktoś, niespodziewanie mignął przede
mną. Były to sekundy jak poczułam okropny ból. Przez chwilę bałam się ruszać,
ale powoli otworzyłam oczy. Ruszyłam rękoma i posprawdzałam czy wszystko jest
na swoim miejscu. Podniosłam się do siadu, a w tym czasie jakiś chłopak
podjechał do mnie na koniu. Zeskoczył i podszedł bliżej. Musiałam przyznać, że
był bardzo przystojny. Rude włosy, oczy podkreślone eyelinerem. Chwila! To ten
buc co wystraszył mi konia! Szybko stanęłam na nogi, czego pożałowałam, bo
zakręciło mi się w głowie i już leciałam do tyłu gdy… No właśnie gdy co?
Otworzyłam oczy i zobaczyłam chłopaka o rudych włosach nad sobą. Trzymał mnie
mocno a jego oczy wpatrzone były w moje. Szybko doprowadziłam swoje myśli do
porządku i odepchnęłam chłopaka od siebie.
- YA! Czy ty się dobrze
czujesz?! Wyjechałeś z nie wiadomo skąd nawet się nie popatrzyłeś czy ktoś
jedzie! Pogrzało Cię?! Mogłam sobie coś zrobić!- Wydarłam się na nieznajomego.
- Jak na razie to chyba tylko w
głowę sobie coś zrobiłaś, bo trochę za głośno mówisz- uśmiechnął się arogancko.
Przeklęłam i wściekła
odwróciłam się, żeby odejść. Prawa noga strasznie mnie bolała przez co lekko utykałam.
Rozglądnęłam się za koniem, ale nigdzie go nie zauważyłam. Powoli ruszyłam w
stronę stajni. Kawałek jednak miałam do przejścia.
- Jestem Baekhyun- usłyszałam
szept tuż przy prawym uchu.
Ciarki po plecach mnie
przeszły. Zatrzymałam się a chłopak na mnie wpadł.
- Odczep się- warknęłam.
On jednak zrobił na przekór i jego
dłonie objęły mnie w talii pod biustem, nie pozwalając mi na jakikolwiek ruch,
a plecy przylegały do jego klatki piersiowej.
- Podobasz mi się- ponownie
szepnął a ja zadrżałam- już wtedy na cmentarzu wiedziałem, że nie odpuszczę i
znajdę Cię choćby nie wiem co. A teraz już Cię nie zamierzam puścić.
- Puść mnie! Jak zaraz obije Ci
ten pyszczek to wtedy nie będzie Ci tak wesoło!- Krzyknęłam próbując wyrwać się
z uścisku.
- Nie rób tak, bo ocierasz
się….
- Koniec! Tyle! Puszczaj!-
Ryknęłam zawstydzona.
Baekhyun zaśmiał się i puścił
mnie w końcu, ale zanim zdążyłam zareagować to moje nogi oderwały się od
podłoża. Rudzielec trzymał mnie na rękach i szeroko się uśmiechał.
- DO CHOLERY JASNEJ PUSZCZAJ
MNIE!!!- Próbowałam się wyrwać.
- Obejmij rękoma moją szyję-
powiedział spokojnie.
CO? No chyba sobie żartuje ze
mnie. Nie zrobiłam tego o co mnie poprosił. Z naburmuszoną miną wpatrywałam się
w konia, który szedł za nami. Po jakiejś godzinie dotarliśmy do stajni. W
czasie drogi chłopak próbował nawiązać rozmowę, ale mój upór wygrał więc między
nami była cisza. Baekhyun poszedł odprowadzić konia a ja dowiedziałam się, że
mój przybiegł już dawno. Wyszłam na zewnątrz i rozglądałam się za jakimś
środkiem transportu, byle by być jak najdalej od rudzielca. Zauważyłam pustą
taksówkę. Szybko do niej wsiadłam. Odetchnęłam z ulgą, gdy już byłam e drodze
do szpitala. Lekarz się zdziwił, że nic poważnego mi się nie stało.. Cóż noga
była, całe szczęście, obita, tak jak reszta ciała. Przepisał mi maść i kazał
wracać. W domu już na spokojnie przemyślałam wszystko co się wydarzyło. Ten
chłopak był jakiś dziwny. Przyczepiła się taka ruda menda i się nie odczepi. Poszłam
wziąć prysznic i zaraz położyłam się do łóżka szybko zasypiając.
Obudziłam się późno, bo było
koło 11. Całe szczęście, miałam dzień wolny od szkoły więc mogłam trochę
poleniuchować. Zeszłam do kuchni i od razu otworzyłam lodówkę. Wyciągnęłam z
niej kanapki, które przygotowała wcześniej mi matka, i zaczęłam je jeść. Gdy
włożyłam talerzyk do zmywarki usłyszałam dzwonek do drzwi. Powoli ruszyłam w
ich stronę i otworzyłam je.
- Witaj- uśmiechnął się ciepło
chłopak i pocałował mnie w policzek.
Próbowałam coś powiedzieć, ale
gdy otworzyłam usta to zaraz je zamknęłam. Zamrugałam parę razy i uświadomiłam
sobie kto stoi przede mną.
- YA! Skąd się tu wziąłeś?!-
Krzyknęłam.
- Zapomniałaś wczoraj wziąć
swojej legitymacji- uśmiechnął się promiennie Baekhyun i podał mi dokument.
Zmrużyłam oczy i odebrałam
własność.
- Może…
- Nie- przerwałam mu i zamknęłam
przed nim drzwi.
Jednak zaraz usłyszałam
dzwonek. Otworzyłam ponownie drzwi i popatrzyłam na niego zmęczona.
- A podziękowanie?- Zapytał i
przysunął się bliżej.
Odwrócił głowę i położył palec
na policzku czekając aż go pocałuje. Zapomnij.
- Dzięki- burknęłam i znowu
zamknęłam przed nim drzwi, ale tym razem już na klucz.
W poniedziałek już musiałam
wyjść z domu, bo kto pójdzie za mnie na lekcje? Chyba musiałabym mieć
sobowtóra. Niechętnie założyłam mundurek i wyszłam z domu, wcześniej żegnając
się z mamą. Rozglądnęłam się czy czasami Baekhyun nie czai się gdzieś w
pobliżu. Z ulgą stwierdziłam, że rudzielca nie ma. Wsiadłam do autobusu, który
zawiózł mnie pod samą szkołę. Lekcje zleciały mi szybko, dzięki czemu miałam
lepszy humor, który prysł jak bańka mydlana gdy wyszłam ze szkoły. W bramie
szkolnej stał nie kto inny jak Baekhyun. Jak mnie zobaczył od razu się
uśmiechnął i zaczął iść w moją stronę.
- _________! Cześć!-
Pomachał mi.
Zignorowałam jednak to i
zajęłam się ponownie rozmową z koleżanką. Niestety szła ona w inną stronę i
zostawiła mnie samą. Zaczęłam iść do domu nie zwracając uwagi na rudego
chłopaka.
- Hej!- Krzyknął.
- Dlaczego ciągle za mną
chodzisz?!- Nie wytrzymałam już.
- Bo mama zawsze mi mówiła
„Podążaj za swoimi marzeniami”- powiedział zbliżając się od mnie na tyle, że
nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
- Znajdź sobie inne marzenie-
szepnęłam spuszczając wzrok i zaczęłam się wycofywać.
- Nie mogę- wypowiedział to z
czułością.
- Dlaczego?- Zapytałam.
- Bo nie ma drugiej takiej
osoby jak Ty- powiedział zbliżając się.
I kolejna fala wspomnień.
Tysiące obrazów przeleciały mi przed oczami. Strzał, krew, odgłos karetek. Mój
oddech gwałtownie przyspieszył a w oczach było widać przerażenie. Czułam czyjąś
obecność obok siebie. Odwróciłam się w stronę chłopaka. Ktoś przejechał na
motorze obok nas. Z jego twarzy zniknął nagle uśmiech.
- _________! Uważaj!-
Krzyknął.
Poczułam przeszywający ból.
Wzięłam jeden głęboki oddech i wpadłam w ramiona Baekhyuna. Z przerażeniem
wpatrywałam się w zamazaną twarz chłopaka. Coś do mnie mówił, ale nie mogłam
odróżnić słów.
Powoli otworzyłam oczy i
rozglądnęłam się w pomieszczeniu, w którym panował półmrok. Za oknem było już
ciemno, a księżyc świecił centralnie w moje okno. Próbowałam się podnieść, ale
syknęłam z bólu.
- Obudziłaś się- usłyszałam
szept z prawej strony.
Odwróciłam głowę w stronę, z
której pochodził głos.
- Gdzie ja jestem i c- co Ty tu
robisz?- Zapytałam patrząc się na Baekhyuna zdziwiona.
On się tylko uśmiechnął i
usiadł na łóżku. Patrzył się prosto w moje oczy z lekkim uśmiechem. Pochylił
się, oczy rozszerzyły mi się momentalnie jak tylko poczułam ciepłe wargi
chłopaka na swoim czole. Zarumieniona spojrzałam za okno.
- Jesteś u mnie. Nie mogłem
wezwać karetki, bo zaraz i policja by się zjechała. Protokoły musieliby
spisywać i mielibyśmy problemy- wytłumaczył wszystko spokojnie.
Coś jednak mi nie pasowało.
Popatrzyłam na swoje ramię. Było zabandażowane i krew zaczęła przesiąkać.
- Do cholery ja zostałam
postrzelona a Ty mówisz, że wszystko w porządku?!- Krzyknęłam.
- Ciii- przyłożył palec do
moich ust.
Pochylił się nade mną. Czułam
jego oddech na swoich wargach. Przerażona patrzyłam się na niego. Chciałam go
odepchnąć i już ułożyłam ręce na jego ramionach, jednak ktoś mnie uprzedził. Do
pokoju wpadł chłopak. Blondyn, starszy od Baekhyuna. Popatrzył się na początku
na rudzielca, a później przeniósł wzrok na mnie. Jego oczy powiększyły się, a w
nich pojawiły się różne emocje.
- Baekhyun- powiedział twardo-
musimy porozmawiać.
On kiwnął głową i wstał z łóżka
podążając za blondynem. Wyszli z pokoju jednak chłopak nie domknął drzwi. Mimo
bólu w ręce wstałam i jak najciszej podeszłam do drzwi, żeby podsłuchać rozmowę.
- Czy już konkretnie Ci
odbiło?!- Ryknął jeden.- Ta dziewczyna nie powinna się tu znaleźć a Ty nie
powinieneś się z nią zadawać! Zostaliśmy wrobieni! Jeśli ona któregoś z nas
rozpozna to będzie koniec! Nie pamiętasz, że to nas podejrzewają o zabicie jej
ojca?!
- Hyung!- Odezwał się
Baekhyun.- Ona została postrzelona! I to przez naszych największych wrogów!
Muszę ją chronić! Oni chcą ją zabić!
- Gdybyś się z nią nie spotykał
do niczego by nie doszło!- Usłyszałam jak zaczął się oddalać.
Stałam przy drzwiach w szoku.
Nawet nie zauważyłam jak Baekhyun wszedł do środka. Popatrzyłam się na niego.
Bałam się i było to bardzo dobrze widać.
- _________- szepnął.-
Czy Ty…?
Rozpłakałam się. W takim
momencie. Rudzielec podszedł do mnie i chciał mnie przytulić. Z ogromnym bólem,
towarzyszącym mi w ręce i, jeszcze większym, w sercu, odepchnęłam go.
- Dlaczego?! Dlaczego to
zrobiłeś?!- Krzyknęłam zrozpaczona.
On jednak nic nie odpowiedział.
Zrobił krok w przód a ja w tył. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy tylko, że moje
świeciły się od łez a jego nie. Dalej szedł w moją stronę a ja się cofałam. Po
chwili poczułam zimną ścianę na plecach. Oparłam się o nią i patrzyłam przerażona na zbliżającego się Baekhyuna.
Oparł dłonie na ścianie między moją głową i pochylił się.
- Bo Cię lubię- szepnął i
przycisnął swoje wargi do moich.
Na początku nie odpowiedziałam
na pocałunek i czekałam aż się odsunie. Nie zrobił tego. Nieśmiało oddałam
pocałunek, co wykorzystał chłopak i pogłębił go.
- Będę się tobą opiekować. Czy
tego chcesz czy nie- powiedział i znowu mnie pocałował.