Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Jak na razie
jeszcze nic ciekawego się nie dzieje, ale w drugim akcja trochę się
rozwinie. Pisać o błędach i uwagach.
***Rina***
- Cisza!- Krzyknął nauczyciel od matematyki.- Komunikat
będzie nadawany.
Alicja wystawiła mu język, ale nie zauważył tego. Wszyscy
zamilkli, żeby dobrze słyszeć dyrektora.
- Na przerwie poproszę do mojego gabinetu Karolinę
Shelter, Nerialę Corlleone, Alicję Bednarską, Gabrielę Clayton i Hane Washburn.-
Powiedział.
Dyrektor jest zrzędliwy i potrafi zgasić człowieka, ale
no bez przesady może nie jest taki straszny jak z opowiadań. Co prawda ma już
50 lat, ale może nie jest taki straszny.
- Ale... przecież... ja... nic nie zrobiłam- powiedziała
zdesperowana Alicja.
- Nie wątpię- odezwałam się ze złośliwym uśmieszkiem.
- Ej, a tobie co?- Zapytała Ala.
- Cisza!- Krzyknął nauczyciel i wskazał na mnie i Alicję.
Zamilkłyśmy i wróciłyśmy do robienia notatek. Moje myśli
jednak powędrowały w inną stronę. Z "bujania w obłokach" wyrwał mnie
szept Alicji:
- A co jeśli chodzi o to w no wiesz.
- O to w wc?- Zapytałam.
Ala kiwnęła głową.
- Ale wytłumaczyłyśmy już, że to pomyłka i to nie my
więc...- nie dokończyłam.
- Powiedziałem cisza!- Krzyknął donośniej nauczyciel.
Zamilkłyśmy i już do końca lekcji nie wypowiedziałyśmy
słowa. W końcu zadzwonił dzwonek. Szybko wyszłyśmy z klasy i zmierzałyśmy w
kierunku gabinetu dyrektora. Zgarnęłyśmy jeszcze po drodze Hane, Gabi i Neri.
Sekretarka kazała nam zaczekać w środku. Usiadłyśmy i z niecierpliwością
czekałyśmy na tyrana.
***Hana***
- Tak, tak. Proszę to przywieźć do szkoły- powiedział dyrektor
wchodząc do gabinetu- O jesteście już.
- Dzień doby- powiedziałyśmy i usiadłyśmy na krzesłach.
- Więc od razu przejdę do rzeczy- powiedział siadając
przed nami.
- Ja nic nie zrobiłam na prawdę ja...- zaczęła Alicja.
- Wygrałyście konkurs- powiedział- jedziecie do Korei Południowej.
- Co?!- Krzyknęłyśmy równocześnie.
- Od jutra zaczynacie naukę języka koreańskiego. Na
wakacjach proszę się stawiać w szkole o godzinie ósmej. Żadnych spóźnień w
ciągu roku szkolnego i na wakacjach też. A w przyszłym roku szkolnym jedziecie-
popatrzyłyśmy na niego z niedowierzaniem.
- AAA!!!!- Krzyknęłyśmy uradowane.
- Jedziemy do Korei!- Krzyknęła Gabi.
- Moje marzenie się spełni- powiedziałam po cichu
szczęśliwa.
- Dziękujemy panie dyrektorze- powiedziała najbardziej z
nas opanowana Rina.
- Ten projekt co zrobiłyście był na prawdę świetny-
powiedział.
- Dziękujemy- powiedziałyśmy zgodnym chórkiem.
- Muszę was na prawdę pochwalić- rzekł- zasłużyłyście na
tą nagrodę.
- Dziękujemy!- Krzyknęła szczęśliwa Gabi.
- Dobra a teraz wynocha z mojego gabinetu!- Krzyknął.
Szybko wyszłyśmy z gabinetu bardzo szczęśliwe.
- I jak było u dyrka?- Zapytał mnie z tyłu znany mi już
dobrze głos.
Odwróciłam się i wiedziałam już, że to Maciek.
Uśmiechnęłam sie do niego i powiedziałam:
- Nie było źle jak sie tego spodziewałyśmy. Nie
dziewczyny?- Zapytałam odwracając głowę w stronę przyjaciółek.
- Było bombastycznie!- Krzyknęła uradowana Alicja.
- O a to cos nowego- powiedział uśmiechając się tym swoim
pięknym uśmiechem.
- Dobra chodźmy na lekcje, bo nie możemy się spóźniać-
powiedziała Rina.
- No tak właśnie. Musze już iść. Porozmawiamy później.
Pa- pocałowałam go w policzek i szybko poszłam z przyjaciółkami.
- Pa- powiedział i poszedł na pole.
Przez ostatni czas zachowywał się inaczej, ale nie
zwracałam na to uwagi. Dopiero dzisiaj zauważyłam, że już się nie przytula do
mnie i nie całuje. "Coś musi być tu nie tak"- pomyślałam.- "Co
prawda jest ode mnie starszy o 5 lat, ale to nie robi różnicy". Z
rozmyślań wyrwał mnie szept Neri:
- Jesteś tutaj?
- Tak jestem!- Przekrzyknęłam hałas panujący w klasie.
- Co się dzieje?- Zapytała ni z tego ni z owego.
- A co ma się dziać?- Zapytałam odwracając głowę w jej
stronę.
- Od jakiegoś czasu jesteś jakaś zamyślona- wypaliła-
nieobecna.
- Zdaje ci się- powiedziałam i uśmiechnęłam się niezbyt
przekonująco.
Neri patrzyła na mnie przenikliwie, ale w końcu wzruszyła
ramionami i odwróciła głowę.
(Po lekcjach)
- Jak już mówiłam chciałam z tobą porozmawiać- zaczęłam.
- No więc o co chodzi?- Zapytał wkładając ręce do
kieszeni.
- W przyszłym roku szkolnym jadę do Korei, więc...- nie
dokończyłam.
- Co?!- Krzyknął zaskoczono- uradowany.
- No do Korei jadę w przyszłym roku szkolnym-
powiedziałam wolno- i muszę się nauczyć języka, więc nie będę miała dużo czasu,
żeby się z tobą spotykać często.
- Rozumie- powiedział- będziesz musiała się więcej uczyć,
a ja nie będę ci przeszkadzać.
- Dziękuję- powiedziałam- że jesteś taki wyrozumiały.
- Nie ma sprawy- rzekł.- A teraz muszę już iść. Cześć.
- Pa- powiedziałam, a on odszedł tak bez pocałunku.
Wracałam do domu na nogach. Sama. Szłam przez park i
myślałam nad wymianą do Korei. Bardzo się cieszyłam, ale z drugiej strony nie
chciałam zostawiać rodziny i chłopaka. A zwłaszcza chłopaka i brata. Ostatnio
Maciek dziwnie się zachowuje. Nie przytula mnie, nie całuje. Nawet rzadko kiedy
pisze. Po krótkim spacerku doszłam do dzielnicy, w której znajdowały się mój
dom. Gabi i Alicja mieszkały na innej dzielnicy, a Neri i Rina na tej co ja.
Weszłam do domu. Zostawiłam wszystkie rzeczy w przedpokoju. Weszłam do kuchni,
ale nikogo tam nie było. W salonie tak samo pustki. Poszłam na górę do swojego
pokoju i przez uchylone drzwi do sypialni rodziców usłyszałam rozmowę.
- Nie możesz tutaj przychodzić- powiedziała moja matka.
- Jak to?- Zapytał gdzieś już znany mi głos jakiegoś
mężczyzny.- Czy nie jest nam razem dobrze?
Zaszokowało mnie to.
- Czy... czy... m- moja matka... nie!- Szepnęłam
słuchając dalej rozmowy.
- Jest i to bardzo, ale...- nie dokończyła.
- No to w czym problem?- Zapytał znajomy głos.
- Mój mąż wraca jutro, albo i nawet dzisiaj i zostaje prawdopodobnie
do końca wakacji- powiedziała z żalem moja matka- nie możemy się spotykać jak
na razie, chyba że w hotelu.
- Dobra- powiedział zły mężczyzna.
- Spotkamy się jutro, ale nie tutaj tylko w hotelu-
powiedziała moja matka.
- Przecież nie chciałaś się ze mną już spotkać- rzekł-
nagle ci się odmieniło?
- Nie mogę się z tobą spotykać tutaj u mnie w domu-
odpowiedziała.- Jutro o siódmej wieczorem. Zadzwonię ci jeszcze w jakim. A
teraz już musisz iść, bo moja córka zaraz przyjdzie.
Szybko wróciłam do swojego pokoju i rzuciłam się na
łóżko. Usłyszałam tylko otwierające sie szerzej drzwi i odgłos kroków na
schodach. Później już odleciałam i spałam. Obudził mnie odgłos zamykanych drzwi
samochodu.
- Czyżby tata już przyjechał?- Zapytałam zaspana.
Podeszłam do otwartego okna i nie mogłam uwierzyć własnym
oczom. Szybko zbiegłam na dół i mocno uścisnęłam brata.
- Cześć mała!- Krzyknął i odwzajemnił uścisk.
- Misiek- przytuliłam się mocniej.- Nie uwierzysz co się
stało!
- No więc opowiadaj- powiedział i zmierzwił mi włosy.
- Usiądź- powiedziałam- bo to może zwalić cię z nóg.
- O to już się boję- uśmiechnął się.
- Siedzisz wygodnie?- Zapytałam.
Kiwnął tylko głową i czekał aż powiem mu co się stało.
- Jadę do Korei!- Krzyknęłam szczęśliwa.
- No to wspaniale- powiedział.
Wstał, wziął mnie na ręce i zakręcił parę razy w koło.
Piszczałam głośno jak małe dziecko, ale uwielbiałam jak to robił.
- A tak w ogóle to z jakiej paki tam jedziesz?- Zapytał
stawiając mnie na podłogę.
- Wygrałyśmy konkurs- wytłumaczyłam- ja Neri, Gabi, Rina
i Alicja. Rozumiesz jedziemy do Korei!
- No to gratuluje- wyszczerzył się.- Kiedy jedziecie?
- Od nowego roku szkolnego, bo musimy się nauczyć języka.
- To będzie trudne- powiedział.
- Nie wierzysz w moje możliwości?- Zapytałam zadziornie.
- A gdzie tam- powiedział- nauczysz się tego migiem. A co
będzie z Maćkiem?
Zamurowało mnie to pytanie.
- No więc wytłumaczyłam mu co i jak- odpowiedziałam.-
Michał mogę z tobą o czymś porozmawiać?
- Pewnie- odpowiedział z uśmiechem.
- No... więc...- zaczynałam- chodzi o Maćka.
- Co się dzieje?- Zapytał.
- Bo od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje- wypaliłam-
nie przytula mnie, nie całuje nawet w policzek, ani nie piszemy tyle co kiedyś,
a jak już piszemy to zaraz kończy, bo mówi, że ma coś ważnego do zrobienia. I
tak jest za każdym razem..
- No nie wiem. Hmm...- zamyślił się.
- Dobra muszę zrobić zadanie, bo inaczej to dyrektor mnie
zbije- powiedziałam.
- To nie jedziesz ze mną po tatę?- Zapytał zdziwiony.
- To on dzisiaj przyjeżdża?- Zdziwiłam się bardziej niż
Misiek.
- Nie mówiła ci mama?- Zabrał kluczyki ze stołu.
- Nie nic- powiedziałam zła na matkę.
- Mam pomysł- powiedział z uśmiechem- weź książkę do
matmy i z czego tam jeszcze masz zadanie.
- I co w samochodzie będę robić?- Zapytałam.
- No to pewnie!- Krzyknął.- Zabieraj rzeczy i idziemy do
auta.
Wzięłam wszystkie swoje manele i pobiegłam za Michałem.
Kolejne dni mijały mi powoli ze względu na naukę języka
koreańskiego. Uczyłam się pilnie i nawet dobrze mi szło. Dziewczyny też nie
narzekały. Warto było wziąć udział w tym konkursie. Teraz już tylko czekać do
końca wakacji, a dni mijały szybko. Z tatą nie rozmawiałam o tym co usłyszałam
kilka dni temu. Nie chciałam, żeby dowiedział się tego ode mnie.
(Koniec wakacji)
- Matko nie mogę uwierzyć, że jadę już za dwa dni do
Korei!- Krzyknęła Neri.
- Nie tylko ty.- Odpowiedziałam jej.- O weź te.
- A co to jest?- Zapytała przyglądając się pudełku z
batonikami.
- Kurwa kanapki z mięsem- powiedziałam podminowana- widać
przecież, że to są batony.
- Coś ty taka dzisiaj nie w humorze?- Zapytała
zmartwiona.
- Przepraszam- powiedziałam- ah nie wiem co się ze mną
dzieje.
- No od jakiegoś czasu jesteś taka- stwierdziła moja
przyjaciółka.- Hana co jest?
- Nic, chce o tym zapomnieć- odpowiedziałam jej i
ruszyłam przed siebie.
Kupiłyśmy najpotrzebniejsze rzeczy na drogę i poszłyśmy
do sklepów z ciuchami. Kupiłyśmy dużo różnych fajnych łachów i poszłyśmy na
kawę.
- Patrz to Rina, Gabi i Alicja- powiedziała Neri i
pomachała im.
- Zadzwoniłam do nich wczoraj, żeby przyjechały, ale się
trochę spóźniły i nie połaziły z nami po sklepach- odpowiedziałam jej
spokojnie.
- Cześć dziewczyny- powiedziały wszystkie trzy.
- Cześć- odpowiedziała im Neri- spóźniłyście się.
- No właśnie widzę- powiedziała Rina.
- Ale to co możemy jeszcze połazić- rzekła szybko Neri.
- Ja nie mogę- powiedziałam.
- Co?- Zapytała Alicja.- Ja tu kurde przyjeżdżam jak
najszybciej sie da, a ty nie możesz?
- W sumie mam jeszcze 30 minut- stwierdziłam- więc
ruszajmy.
Pochodziłyśmy po sklepach i po kupiłyśmy jeszcze trochę
ubrań.
- Dobra dziewczyny ja już muszę lecieć- powiedziałam.
- Już tak szybko?- Zapytała Gabi.
- No miałam tylko 30 minut. Pa- powiedziałam na
odchodnym.
- Pa- powiedziały wszystkie.
***Neri***
- Z nią jest coś nie tak- powiedziałam jak Hana była już
daleko, że nie mogła usłyszeć.
- Też to zauważyłam- rzekła Rina.
- I to już od dłuższego czasu- dołączyła się Gabi.
- Ej, to tylko ja nic nie zauważyłam?- Zapytała się
Alicja.
Popatrzyłyśmy na nią jak na barana.
- No co?- Zapytała speszona.
- Jak mogłaś nic nie zauważyć?- Zapytała teraz Rina.-
Przecież ślepiec mógłby to zobaczyć.
- Ej dobra spokój dziewczyny- powiedziałam- ona jest
czasami ciężko kapująca, więc możemy jej to wybaczyć.
- Co?- Zapytała zdziwiona Alicja.
- Jajco- powiedziała Gabi- chodźmy już.
Byłyśmy jeszcze w kilku klepach i kupiłyśmy sobie po
jakimś ciuchu.
- Czy wy wiecie, że jedziemy za dwa dni już?!- Krzyknęłam
ucieszona.
- No na reszcie- ucieszyła się Gabi.
- Trochę się boję szczerze mówiąc- wypaliła Rina- ale i
tak się cieszę.
- To co wracamy do domu?- Zapytała Gabi.
- Ej- zatrzymała nas Rina- a gdzie wcięło Alicję?
Porozglądałyśmy się dookoła siebie.
- Ty faktycznie jej nie ma- powiedziałam.
- Gabi gdzie idziesz?- Zapytałam.
- Po Alicje- odpowiedziała i wskazała palcem na dziewczynę
z przylepionym nosem do szyby, która
pochłaniała wzrokiem wystawę
Ruszyłyśmy za nią.
- Patrz jakie to ładne- powiedziała Alicja zapatrzona na
ubrania na wystawie.
- Ala opanuj się- potrząsnęła nią Gabrysia.- Zobacz jakie
to drogie.
Wytrzeszczyła oczy i powiedziała:
- Ale jakie ładne.
- Idziemy stąd- powiedziała stanowczo Rina.
Gabrysia pociągnęła Alicje za fraki. Ala próbowała się
wyrywać, ale bez skutku. Tylko takim sposobem wyszłyśmy z budynku. Wróciłyśmy
do domu autobusem, co zajęło nam trochę czasu.
- No to cześć dziewczyny- powiedziała Gabi.
- Pa- pomachała nam Alicja.- Do zobaczenia za dwa dni.
- No papa- powiedziałyśmy równocześnie.
W końcu i my dojechałyśmy do naszej dzielnicy. Było już
dość ciemno.
- Ciekawe czy Hana jest już w domu- zastanawiałam się.
- W jej pokoju światło niby się świeci- wskazała palcem
Rina.
- Dobra chodźmy już- powiedziałam- bo robi się coraz
ciemniej.
(Noc przed wyjazdem)
***Hana***
Jutro już jedziemy. Ciekawe jak to wszystko będzie
wyglądało jak wyjadę. Czy Maciek będzie na mnie czekał? Czy matka w końcu
przestanie spotykać się z tamtym mężczyzną? Czy Michał wie o tym? A tata? Co
będzie z tatą jeśli się dowie?
- Może powinnam mu powiedzieć?- Szepnęłam.
Leżałam na łóżku i myślałam nad całą tą sytuacją. Nie
zapomniałam tej rozmowy, którą słyszałam pół roku temu. Zapamiętałam każde słowo.
I ten głos bardzo znajomy. Nie mogłam sobie przypomnieć. Od jakiegoś czasu
nawet Maciek nie rozmawia ze mną. Może ma kogoś innego? Od jakiegoś czasu coraz
dziwniej się zachowuje. Ma jakieś tajemnice przede mną.
- Nie, nie, nie- powiedziałam- on taki nie jest.
Lecz to nie dawało mi spokoju. Wiedziałam, że nie zasnę,
więc spakowałam jeszcze laptopa i inne potrzebne mi rzeczy. W końcu padłam. O 5
rano obudził mnie budzik. Zwlekłam się z podłogi i zaczęłam się ogarniać. Nie
minęło 15 minut, a ja byłam już prawie oporządzona.
- Za 45 minut mam być już w szkole- mruczałam.
Zniosłam wszystkie swoje walizki co zajęło mi 5 minut.
Były okropnie ciężkie. Zapakowałam jeszcze trochę jedzenia na podróż i co
najważniejsze wzięłam tabletki na chorobę lokomocyjną i cały zapas leków na
astmę. W końcu ruszyłam na górę, aby obudzić brata.
-Misiek- potrząsnęłam nim- Misiek wstawaj.
- C- co?- Zapytał zaspany.
- Musisz odwieźć mnie pod szkołę, bo nie będę szła
przecież z walizkami na nogach- odpowiedziałam mu.
- Już wstaje- powiedział i odwrócił się tyłem do mnie.
- Ej!- Krzyknęłam- wstawaj!
- Cicho masz jeszcze dużo czasu- powiedział kładąc sobie
poduszkę na głowę.
- Dobra- powiedziałam- zmusiłeś mnie do tego, żebym
przeszła do czynów.
Poszłam do kuchni i nalałam do szklanki lodowatej wody.
Wróciłam do pokoju brata i powiedziałam:
- Jeżeli zaraz nie wstaniesz to pożałujesz, że tego nie
zrobiłeś.
- Ale się boję- powiedział kładąc sie na brzuchu.
- Ok- uśmiechnęłam się- sam tego chciałeś.
Wylałam całą zawartość szklanki na gołe plecy brata.
- O kuźwa!- Krzyknął i szybko wstał.
- Mówiłam, ze tego pożałujesz- i zaczęłam się śmiać.
- Trzeba było powiedzieć, żebym wstawał, a nie posuwać
sie do takich strasznych czynów.- Powiedział.
- A... ile... razy...- przerywałam przez śmiech-
...mówiłam..., ż- że- żebyś... wstawał...?
- Dobra, dobra, a teraz wypad z mojego pokoju-
powiedział- musze się ubrać niewdzięcznico.
Wyszłam z pokoju śmiejąc się. Po kilku minutach zszedł na
dół i pomógł mi wnieść wszystkie walizki do auta.
- Matko, ile ty tego tam masz?- Zapytał.
- No w końcu jadę na rok- uśmiechnęłam się.
- Ale musisz aż tyle tych rzeczy zabierać?
- No niestety musze- powiedziałam.- A teraz do szkoły.
- Chwila, chwila- zatrzymał mnie.
- Co?- Zapytałam.
- Śniadanie przecież muszę zjeść- powiedział i wrócił do
domu.
- Tylko szybko to rób!- Krzyknęłam za nim.
Miałam dziwne wrażenie, że czegoś zapomniałam. Ale to
tylko wrażenie. W końcu Michał wrócił po 5 minutach i podwiózł mnie pod szkołę
oraz z dobrego serca wypakował mi walizki.
- No to pa siostrzyczko- powiedział i przytulił mnie
mocno.
- Pa- powiedziałam wzruszona.
- Ej- wytarł łzę spływającą mi po policzku- tylko mi tu
nie becz. Myślałem, że mam dzielną siostrę.
- Przepraszam- podciągnęłam nosem.- To przez to, że nie
będę cię widziała przez rok.
- Ale będziesz pisać, dzwonić i jeszcze będziemy gadać na
skype- powiedział.
- Dobra będę dzielna- wytarłam ostatnią łzę- Przytul mnie
jeszcze raz braciszku.
Przytulił mnie mocno i przez chwilę tak staliśmy.
- No to trzymaj się siostro- powiedział- do zobaczenia na
skype.
- Pa- pomachałam mu.
Odjechał. Czekałam jeszcze chwilkę na koleżanki. Dyrektor
zamówił nam autobus, który miał zawieść nas na lotnisko do Krakowa. Dziewczyny
przyjechały i ruszyłyśmy pełnym składem na lotnisko.